środa, 12 czerwca 2013

11.06.2006

7 lat temu w moim życiu pojawiła się Aria. 

Po kilku latach przekonywania mamy, że jestem wystarczająco odpowiedzialna, padło "Tak". Początkowo miał to być foksterier od kolegi, ale ostatecznie zrezygnowałyśmy. Później pojawiła się szansa na teriera szkockiego. Niestety też nic z tego nie wyszło, jednak zakochałam się w tej rasie i była zdecydowana na pręgowanego chłopaka. Znalazłam forum dogomania.pl i duuużo czasu spędzałam w dziale PwP (psy w potrzebie). Po prawie roku znalazłam wątek kilkumiesięcznej sznaucerowatej Calineczki znalezionej pod marketem w Radomiu. Padło kolejna "Tak" ze strony mamy :) W czasie długiej rozmowie z DT (dom tymczasowy) wszystko zostało ustalone i pojechaliśmy po małego stworka. Banalnie to zabrzmi, ale nie sądziłam, ze jeden pies może tak zmienić życie.

Początkowo Aria była ruchliwym, grzecznym szczeniaczkiem. Z czasem zaczęła pokazywać rogi - zmieniła się w osiedlowego szczekacza na flexi, który miał mnie w bardzo głęboko pod ogonem. W końcu stwierdziłam, że czas to zmienić. Zaczęłam szukać informacji w internecie jak szkolić. Padło na metody pozytywne i kliker. I dalej poszło już z góry. Sztuczki, posłuszeństwo, próby namówienia na frisbee .

W 2008 zaczęłyśmy trenować agility w klubie Cavano, po dwóch latach przeszłyśmy do Siriusa. Mniej więcej w tym samym czasie zaczęła się nasza przygoda z dogoterapią - najpierw fundacja Razem łatwiej, teraz Jak pies z kotem. Początkowo Aria miała być tylko psem 
pokazowym. Nie przepadała za ludźmi, dotykiem obcych, więc nie chciałam jej stresować. Okazało się, że z zajęć na zajęcia co raz bardziej się otwiera, staje pewna siebie i w tej chwili w przerwie między pokazami spokojnie drzemie, bez oporów podchodzi do obcy i czasem sama się do nich łasi. W posłuszeństwie cały czas coś tam dłubałam, ale nie miałam przekonania, że to się nadaje na zawody. Przez chwilę trenowałyśmy pod okiem Agnieszki Boczuli, ale wtedy nastał dość trudny dla mnie czas i dałam sobie spokój. Wróciłam do posłuszeństwa dopiero jak zobaczyłam jaki jest poziom egzaminów PT. Żeby nikogo nie urazić, po prostu zobaczyłam, że Szczur umie więcej od psów, które bez problemu zdały ten egzamin. Dodatkowo kilka miesięcy wcześniej wystartowałyśmy w zawodach rally-o i trenerki z CEK Alto cały czas mnie namawiały, żeby spróbować. Debiut - 84/100 p, ocena doskonała :)

fot. Anna Kubrak
W między czasie poznałyśmy wielu wspaniałych psiarzy, dzięki którym jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Monika od Hexy (a teraz też Shiny) pracowała jako petsitter i dzięki niej wrzuciłam ogłoszenie. Co mi szkodziło dorobić na studiach? Po jakimś czasie odezwała się Alesja, znajoma z klubu agility, która szukała opieki dla swojego owczarkowatego mieszańca Jaszka. I tak zostałam petsitterem :) Później pojawiła się Agniesza z Bazylem i Hania z Misiem. Dużo dobrego dali nam ludzie z klubu agilitowego - rodzinna atmosfera i pomoc w razie szkoleniowych problemów (Ela, Aga, Sylwia, Monika). Psiarze z parku (właścicielka Brysia, Ewa z Zemez i Mokosz), a zwłaszcza Ania z Łozą, dzięki której zainteresowałam się dogoterapią i zostałam wolontariuszką i poznałam trenerki z Alto - Anię i Hanią. Nie mogę też pominąć koleżanki po fachu Darii Godlewskiej, bo to dzięki niej dalej pracuję jako opiekunka do zwierząt i Gosi z Sonią, która też ma duży wpływ na nasze szkolenie w zakresie posłuszeństwa.

fot. Anna Walentynowicz
Szczurek w tym roku skończy 8 lat. Nie mam pojęcia kiedy to minęło. Jeszcze niedawno była mały, puchatym szczeniaczkiem, a teraz jest zołzowatą jaśnie panienką ;) Wiele razy doprowadzała mnie do szału i łez. Zdecydowanie nie jest psem jakiego chciałabym jeszcze mieć. Ale dużo mi dała i mam nadzieję, że ja jej też. Dzięki temu małemu leniuchowi poznaję świat kynologi, psich sportów i szkolenia.

Mam nadzieję, że za kolejne 7 lat znowu będę pisać taką notatkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz